Horst D. Deckert

Kategorie: Nachrichten

Kategorie: Nachrichten

Rod Dreher: „Wokiści niszczą miejsca pracy, firmy i reputację ludzi, a wszystko to w imię tego, co nazywają sprawiedliwością społeczną“

Wywiad przeprowadzony przez Yanna Valerie (Breizh-info.com):

Breizh-info.com: Czy możesz się przedstawić naszym czytelnikom?

Rod Dreher: Jestem 54-letnim amerykańskim pisarzem z południowej Luizjany, który interesuje się religią, kulturą i polityką. W 2006 roku przeszedłem na chrześcijaństwo prawosławne, ale jestem zainteresowany budowaniem mostów między tradycyjnymi chrześcijanami wszystkich wyznań. Uważam, że różnice między nami są ważne, ale najważniejszą rzeczą w tej postchrześcijańskiej epoce jest to, że stoimy razem i bronimy wiary i siebie nawzajem przed prześladowaniami.

Moja wcześniejsza książka, Opcja Benedykta: Strategia dla chrześcijan w społeczeństwie postchrześcijańskim, przedstawiała św. Benedykta jako model tego, jak chrześcijanie mogą przygotować się do wiernego życia w epoce postchrześcijańskiej. Skupia się przede wszystkim na zagrożeniu, jakie stanowi wewnętrzny rozpad Kościołów i nieprzekazywanie wiary naszym dzieciom. Moja nowa książka, Resisting the Lie, jest napisana w tym samym duchu, ale skupia się na atakach na wiarę i wierzących z zewnątrz. Jest on napisany nie tyle z myślą o problemie wewnętrznego rozkładu, ile o problemie prześladowań zewnętrznych.

Breizh-info.com: Dlaczego napisaliście książkę „Resisting the Lie, Living as Dissident Christians“?

Rod Dreher: Sześć lat temu odebrałem telefon od amerykańskiego lekarza, który powiedział, że chce rozmawiać z dziennikarzem. Matka lekarza wyemigrowała z Czechosłowacji do Stanów Zjednoczonych w latach 60. Jako młoda kobieta, spędziła lata w więzieniu i została skazana przez komunistyczny rząd jako „szpieg Watykanu“ – ponieważ odmówiła zaprzestania chodzenia na mszę. Powiedziała swojemu synowi, lekarzowi, że rzeczy, które widzi dziś w Ameryce, przypominają jej, jak to było w Czechosłowacji, kiedy nastał komunizm.

Wydawało mi się to ekstremalne. Ale nabrałem zwyczaju pytać ludzi, którzy wyemigrowali do Ameryki z krajów komunistycznych, czy to, co widzą dziś w Ameryce, przypomina im to, przed czym uciekli. Każdy z nich odpowiedział twierdząco! I są wściekli, że Amerykanie im nie wierzą.

W mojej książce wyjaśniam, dlaczego rzeczy, które widzą, są prawdziwe. Podróżowałem również do byłych krajów komunistycznych Europy i Rosji, aby przeprowadzić wywiady z chrześcijanami, którzy przeżyli prześladowania, a nawet gułag, i poprosić ich o radę, jak możemy przygotować się do stawienia czoła nadchodzącym prześladowaniom, niezłomnie trwając w wierze.

Breizh-info.com: W swoich książkach wyjaśnia Pan, że w naszym stuleciu, w naszym społeczeństwie, pojawia się nowy totalitaryzm, miękki totalitaryzm. Czy może pan to wyjaśnić?

Rod Dreher: Kiedy myślimy o totalitaryzmie, przychodzi nam na myśl Stalin, gułagi, tajna policja – świat opisany przez George’a Orwella w „Roku 1984“. Nie z tym mamy dziś do czynienia i dlatego tak niewiele osób rozumie tę nową formę totalitaryzmu. Mamy „łagodną“ formę totalitaryzmu. Pozwólcie mi wyjaśnić.

Społeczeństwo totalitarne to społeczeństwo, w którym dopuszcza się istnienie tylko jednej ideologii i w którym wszystko w życiu jest zideologizowane. To właśnie dzieje się teraz, przynajmniej w moim kraju – a to, co dzieje się w Ameryce, dzieje się przecież wszędzie. W Stanach Zjednoczonych lewica prowadzi radykalnie nieliberalną politykę kulturową z obsesją na punkcie rasy, płci i seksu, próbując przekształcić społeczeństwo zgodnie ze swoimi radykalnymi przekonaniami. Nazywamy to ‚wokeness‘ – słowo, które oddaje poczucie, że ci ludzie są oświeceni, podczas gdy reszta z nas śpi w ciemnościach bigoterii.

Wokaliści są całkowicie nietolerancyjni wobec jakiejkolwiek opozycji. Nie tylko wierzą, że ci, którzy się z nimi nie zgadzają, są w błędzie; wierzą, że są źli i muszą zostać zniszczeni. Niszczą ludziom miejsca pracy, firmy i reputację, a wszystko to w imię tego, co nazywają „sprawiedliwością społeczną“. Jeśli przeczytacie przemówienia Robespierre’a, zrozumiecie ducha tych wojowników o cnotę. Nie przejęli oni jeszcze rządu USA, ale przejęli wszystkie najważniejsze instytucje amerykańskiego społeczeństwa obywatelskiego: akademię, media, biznes, sport, rozrywkę, prawo, medycynę, wiele kościołów – nawet CIA i wojsko USA. Udaje im się zamienić Amerykę z powrotem w totalitarny, zbudzony kraj bez zmiany rządu. Jest to jeden z powodów, dla których nazywam ten nowy totalitaryzm „miękkim“. Nie ma tam tajnej policji, gułagów, dyktatorów – ale kraj przekształca się w państwo totalitarne z miękką władzą.

Kolejny powód, dla którego nazywam go „miękkim“: całe to szaleństwo usprawiedliwia się współczuciem dla ofiar. Ci totalitaryści twierdzą, że muszą niszczyć życie i wolności ludzi, aby chronić LGBT i mniejszości rasowe przed białymi supremacjonistami, heteroseksualistami i chrześcijanami.

Breizh-info.com: W jaki sposób chrześcijanie, tożsamość chrześcijańska, są celem tego nowego totalitaryzmu?

Rod Dreher: Przede wszystkim musisz zrozumieć, że Wokowie są silnie antyklerykalni, choć przejęli wiele kościołów w USA. Podzielają wspólny pogląd dzisiejszej lewicy, że religia jest siłą reakcyjną, która krępuje ludzkość. Ignorują fakt, że ruch praw obywatelskich w latach 60. był prowadzony przez czarnych pastorów protestanckich, ponieważ fakt ten przeczy ich narracji.

Ale jest tu coś bardziej konkretnego. Gardzą tradycyjnymi chrześcijanami, ponieważ nie zgadzamy się z nimi, że osoby LGBT to dobra rzecz, coś, co należy wspierać. Nie potrafię wystarczająco podkreślić, jak bardzo prawa gejów i ideologia gender definiują tożsamość. Spójrzmy na to, co stało się w Europie tego lata. Rząd węgierski przyjął ustawę, zgodnie z którą propaganda LGBT nie powinna być skierowana do dzieci i aby temu zapobiec, wymusił kontrolę państwa nad edukacją seksualną w szkołach. Osobiście popieram tę ustawę, ale rozumiem, dlaczego lewica jej nie popiera.

Co zrobili przywódcy Unii Europejskiej? Oni oszaleli! Premier Holandii obiecał, że „rzuci Węgry na kolana“ z powodu tej ustawy. Ursula von der Leyen mówi w języku wojny o przyszłych karach dla Węgier. A wszystko dlatego, że Węgry chcą chronić swoje dzieci i wyrazić chrześcijański pogląd na seks i homoseksualizm za pomocą bardzo miękkiego prawa.

Spójrzmy, co zamierzają zrobić w tym względzie z Węgrami. Na tej podstawie można zobaczyć, co nadchodzi dla wszystkich tradycyjnych chrześcijan.

Breizh-info.com: Czy może nam Pan powiedzieć coś o „tyranii Woke“ w Stanach Zjednoczonych? Jak wytłumaczyć fakt, że teraz dociera on do Francji i Wielkiej Brytanii?

Rod Dreher: W dobie internetu, lokalne jest globalne. To wszystko rozprzestrzenia się poprzez media społecznościowe. Rozmawiałem niedawno z katolickim mężczyzną ze Słowenii, który jest udręczony tym, co dzieje się z jego córką. Powiedział mi, że miała 12 lat i nawiązała kontakt z młodzieżą w Stanach Zjednoczonych. Powiedzieli jej, że musi zdecydować o swojej tożsamości seksualnej teraz, zanim podyktuje ją biologia. Powiedzieli jej, że musi być jedną z 26 różnych tożsamości. Ojciec powiedział mi, że jego córka tylko o tym myśli i dręczy ją strach przed podjęciem złej decyzji. Jestem pewien, że coś takiego dzieje się w całej Europie, a nawet na całym świecie, dzięki sieciom społecznościowym.

Niosą go również media, które uznały, że wokaizm jest definicją tego, co znaczy być dziś lewicą. Wiosną ubiegłego roku w Budapeszcie lewicowy burmistrz jednej z dzielnic nakazał budowę pomnika na cześć Black Lives Matter. Dziennikarz zapytał burmistrza, co Black Lives Matter ma wspólnego z Węgrami? Odpowiedziała, że wszyscy musimy być przeciwko rasizmowi. Czy rozumiecie, co się tutaj dzieje? Te specyficznie amerykańskie problemy są globalizowane przez lewicę. I niech to będzie jasne: Zostaniesz zmuszony do troski.

Wreszcie – i to jest ważne – wokaizm stał się ideologią globalistycznych elit. W mojej książce wyjaśniam, że rewolucje zazwyczaj nie dzieją się od dołu do góry. Pojawiają się one, gdy elity społeczeństwa przyjmują rewolucyjne idee i rozprzestrzeniają je poprzez własne sieci. Tak właśnie stało się z Wokismem. Szybko rozprzestrzenił się wśród elit anglo-amerykańskich, ponieważ mamy wspólny język. Mam gorącą nadzieję, że Francji uda się zwalczyć ten kulturowy imperializm, ale wszystko zależy od francuskich elit. Historie, które słyszę z takich szkół jak Sciences Po, są bardzo zniechęcające.

Breizh-info.com: Jak możemy i powinniśmy walczyć z tą nową ideologią? Czy są jakieś reakcje w Stanach Zjednoczonych?

Rod Dreher: Cóż, musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by wykorzystać władzę polityczną i siłę państwa do walki z tym problemem, ale prawda jest taka, że nie uda nam się przegłosować sposobu na wyjście z tego kryzysu. Jest to rewolucja kulturowa, która dokonuje się w porządku liberalno-demokratycznym. Musimy znaleźć odwagę, by publicznie się sprzeciwić, co oznacza gotowość do cierpienia za nasze przekonania. Nie wolno nam kapitulować tylko po to, by uniknąć problemów.

Smutna lekcja płynąca z historii komunistycznego totalitaryzmu jest taka, że większość ludzi dostosowuje się, aby uniknąć problemów. Nie możemy się do nich przyłączyć. Musimy zacząć tworzyć małe grupy, aby szkolić się w oporze i budować sieci, aby utrzymać wiarę przy życiu, gdy zaczną się prześladowania. Musimy zrozumieć, że nie wszyscy chrześcijanie będą naszymi sprzymierzeńcami i nie wszyscy niewierzący będą naszymi wrogami. W mojej książce cytuję chrześcijańskiego dysydenta z czasów komunizmu, który mówi, że rzadko można znaleźć ludzi na tyle odważnych, by przeciwstawić się totalitaryzmowi. Kiedy ich znajdziecie, musicie uczynić ich sprzymierzeńcami, nawet jeśli nie podzielają waszych przekonań politycznych czy religijnych. Jest to ważna zasada, którą musimy zrozumieć.

Dedykowałem tę książkę ojcu Tomislavowi Kolakovicowi, katolickiemu księdzu, który w 1943 roku prowadził w Chorwacji kampanię przeciwko nazistom, ale uciekł, gdy dowiedział się, że Niemcy chcą go aresztować. Uciekł na Słowację i wykładał na Katolickim Uniwersytecie w Bratysławie. Powiedział swoim uczniom, że Niemcy przegrają wojnę – to była dobra wiadomość. Zła wiadomość była taka, że po wojnie ich krajem mieli rządzić Sowieci i pierwszą rzeczą, jaką zrobią, będzie prześladowanie Kościoła. Ojciec Kolakovic powiedział studentom, że muszą się przygotować do życia w podziemiu, w ruchu oporu.

Stworzył sieć małych grup, składających się głównie ze studentów, którzy spotykali się, aby modlić się i rozmawiać o tym, co dzieje się w ich społeczeństwie. Przedyskutowali, co należy zrobić, a następnie opracowali konkretny plan działania. W ciągu dwóch lat sieć tych grup Kolakovica rozprzestrzeniła się na całą Słowację. Słowaccy biskupi katoliccy krytykowali go za bezpodstawne niepokojenie ludzi, ale ojciec Kolaković ich nie słuchał. Rozumiał mentalność komunistyczną i wiedział, co się stanie.

W 1948 r. nastąpił komunistyczny przewrót i wszystko, co ksiądz przepowiedział, spełniło się. Sieć Kolakovica stała się strukturą podziemnego kościoła, który utrzymywał wiarę przy życiu przez 40 lat prześladowań. Chodzi mi o to, że dzisiaj, bardziej niż cokolwiek innego, my, zachodni chrześcijanie, musimy zacząć tworzyć te małe grupy i sieci, póki jeszcze mamy do tego wolność. Żyjemy w epoce Kolakovica.

Działalność w Stanach Zjednoczonych jest bardzo niewielka. Jest taki młody aktywista Chris Rufo, który wykonuje świetną pracę walcząc z tak zwaną Krytyczną Teorią Rasy, ideologią stojącą za rasizmem, która opanowała tak wiele amerykańskich instytucji. Ale przez większość czasu Amerykanie nie bronią się. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo jest to radykalne, albo myślą, że wystarczy zagłosować na republikanów i wszystko wróci do normy. Jest to niebezpieczna iluzja.

Breizh-info.com: Nazywa się Pan chrześcijańskim dysydentem. Co to oznacza?

Rod Dreher: To znaczy, że jestem chrześcijaninem, który sprzeciwia się dominującej ideologii naszego post-chrześcijańskiego społeczeństwa. Wielu chrześcijan oczywiście to robi, ale myślę, że ważne jest, abyśmy zaczęli domagać się etykiety „dysydenta“ dla siebie, aby wskazać na totalitarną naturę reżimu. Pomyśl o Sołżenicynie, Havlu, matce amerykańskiego lekarza, który pierwszy raz zadzwonił do mnie w 2015 roku. Jeśli się z nimi utożsamiamy, możemy lepiej zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się tu i teraz.

Breizh-info.com: Czy ma Pan jakieś przesłanie dla ludzi w Europie, którzy czytają Pana książki?

Rod Dreher: Są one w sercu zachodniej cywilizacji. Bardzo szybko tracimy tę cywilizację. Jesteście na pierwszej linii frontu tej wojny. Tak wiele zależy od Twojej wizji i odwagi. Proszę, walczcie! Nie poddawaj się! Ale jednocześnie nie należy mylić walki politycznej z walką religijną. Ważniejsze jest, aby chrześcijaństwo przetrwało tę nadchodzącą ciemność. W „Zakładzie benedyktyńskim“ i „Oporze wobec kłamstwa“ chodzi mi o przetrwanie wiary, a nie o przetrwanie liberalnej demokracji. Znajdujemy się już w samym środku nowej ciemnej ery. Nie ma wyjścia. Św. Benedykt proponuje nam drogę – ale musimy być gotowi na cierpienie. To jest trudna prawda.

Nie jestem optymistą, ale mam nadzieję. Jaka jest różnica? Optymista wierzy, że wszystko wyjdzie na dobre. Ale to jest po prostu nieprawda. Gdyby to była prawda, nie byłoby męczenników. Pełen nadziei chrześcijanin, z drugiej strony, pragnie, aby wszystko skończyło się jak najlepiej, ale wie, że życie jest tragiczne. Ale wie również, że jeśli zjednoczymy nasze cierpienie z Jezusem Chrystusem, Bóg może wykorzystać je do oczyszczenia nas i odkupienia świata. Chrystus jest naszym przykładem. Męczennicy są dla nas przykładem. To też jest trudna prawda do zaakceptowania, ale lepiej jest zaakceptować trudną prawdę, niż żyć z wygodnym kłamstwem.

Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy na stronie BREIZH-INFO, naszego partnera w EUROPEAN MEDIA COOPERATION.


Nächste Fluglinie gibt aus Angst vor Streiks und Pleite Pläne für Corona-Impfpflicht auf!

Nachdem die US-amerikanische Fluglinie Southwest Airlines mit ihrer Ankündigung einer allgemeinen Corona-Impfpflicht für die Belegschaft Massenstreiks von Boden- und Flugpersonal auslöste und dadurch fast in den Ruin „flog“ – wir berichteten exklusiv im deutschsprachigen Raum – musste sie die Impfpflicht letztlich zurückziehen, wie der CEO Gary C. Kelly bekanntgab. Nun muss mit Delta Airlines gleich das zweite US-Luftfahrtunternehmen den Plan für einen Impfzwang für Mitarbeiter zu Grabe tragen.

Impfzwang wurde plötzlich zur Freiwilligkeit

Wie CEO Ed Bastian bekannt gab, werde man von einer Impfpflicht für die Mitarbeiter der Fluglinie absehen. Der Grund liegt aber laut Bastian nicht in der unmoralischen Vorgehensweise und der fraglichen rechtlichen Grundlage, sondern angeblich in der „wirksamen Ankündigung“ (Drohung) einer baldigen Impfpflicht, die diese letztendlich obsolet gemacht hätte. Denn 90 Prozent des Personals sei mittlerweile geimpft.

Ebenso führte der CEO an, dass man auf „religiöse und gesundheitliche Gründe“, eine Impfung gegen Corona abzulehnen, Rücksicht nehmen müsse. Daher stehe auch die Kündigung ungeimpfter Mitarbeiter nicht mehr zur Debatte. Noch im August kündigte der Chef von Delta Airlines übrigens an, die Versicherungsbeiträge von ungeimpften Mitarbeiter deutlich erhöhen zu wollen, um die Kosten möglicher Krankenhausaufenthalte zu decken. Davon ist plötzlich ebenfalls keine Rede mehr. Der Fall Southwest Airlines und die weltweiten Streiks und Proteste gegen die Corona-Diktatur, mit ihren grünen Pässen, dürfte doch Wirkung zeigen.


Rod Dreher: „Die Wokisten zerstören die Arbeitsplätze, die Unternehmen und den Ruf der Menschen, alles im Namen dessen, was sie soziale Gerechtigkeit nennen“

Ein Interview von Yann Valerie (Breizh-info.com):

Breizh-info.com: Können Sie sich unseren Lesern vorstellen?

Rod Dreher: Ich bin ein 54-jähriger amerikanischer Schriftsteller aus dem Süden Louisianas, der sich für Religion, Kultur und Politik interessiert. Ich bin 2006 zum orthodoxen Christentum konvertiert, aber ich bin daran interessiert, Brücken zwischen traditionellen Christen aller Glaubensrichtungen zu bauen. Ich glaube, dass die Unterschiede zwischen uns wichtig sind, aber das Wichtigste in dieser nachchristlichen Ära ist, dass wir zusammenstehen und den Glauben und einander gegen Verfolgung verteidigen.

Mein früheres Buch, „Die Benedikt-Option: Eine Strategie für Christen in einer nachchristlichen Gesellschaft, stellte den heiligen Benedikt als Vorbild dafür dar, wie sich Christen darauf vorbereiten können, in einer nachchristlichen Zeit treu zu leben. Sie konzentriert sich vor allem auf die Bedrohung durch den inneren Zerfall der Kirchen und das Versagen, den Glauben an unsere Kinder weiterzugeben. Mein neues Buch, „Resisting the Lie“ („Der Lüge widerstehen“), ist im gleichen Geist geschrieben, konzentriert sich aber auf die Angriffe auf den Glauben und die Gläubigen von außen. Er ist nicht so sehr für das Problem des inneren Verfalls geschrieben, sondern für das der äußeren Verfolgung.

Breizh-info.com: Warum haben Sie das Buch „Der Lüge widerstehen, als dissidente Christen leben“ geschrieben?

Rod Dreher: Vor sechs Jahren erhielt ich einen Anruf von einem amerikanischen Arzt, der sagte, er wolle mit einem Journalisten sprechen. Die Mutter des Arztes war in den 1960er Jahren aus der Tschechoslowakei in die Vereinigten Staaten ausgewandert. Als junge Frau verbrachte sie Jahre im Gefängnis und wurde von der kommunistischen Regierung als „Spionin des Vatikans“ verurteilt – weil sie sich weigerte, nicht mehr zur Messe zu gehen. Sie erzählte ihrem Sohn, dem Arzt, dass die Dinge, die sie heute in Amerika sieht, sie daran erinnern, wie es in der Tschechoslowakei war, als der Kommunismus kam.

Das erschien mir extrem. Aber ich habe mir angewöhnt, Menschen, die aus kommunistischen Ländern nach Amerika ausgewandert waren, zu fragen, ob das, was sie heute in Amerika sehen, sie an das erinnert, wovor sie geflohen sind. Jeder einzelne von ihnen bejahte die Frage! Und sie sind wütend darüber, dass die Amerikaner ihnen nicht glauben wollen.

In meinem Buch erkläre ich, warum die Dinge, die sie sehen, real sind. Ich bin auch in die ehemals kommunistischen Länder Europas und Russlands gereist, um Christen zu befragen, die die Verfolgung und sogar das Gulag überlebt haben, und um sie um Rat zu fragen, wie wir uns darauf vorbereiten können, der kommenden Verfolgung standhaft im Glauben zu begegnen.

Breizh-info.com: Sie erklären in Ihren Büchern, dass in unserem Jahrhundert, in unserer Gesellschaft, ein neuer Totalitarismus entsteht, ein weicher Totalitarismus. Können Sie das erklären?

Rod Dreher: Wenn wir an Totalitarismus denken, denken wir an Stalin, die Gulags, die Geheimpolizei – die von George Orwell in „1984“ beschriebene Welt. Das ist nicht das, womit wir es heute zu tun haben, und das ist der Grund, warum so wenige Menschen diese neue Form des Totalitarismus verstehen. Wir haben eine „milde“ Form des Totalitarismus. Lassen Sie mich das erklären.

Eine totalitäre Gesellschaft ist eine Gesellschaft, in der nur eine einzige Ideologie existieren darf und in der alles im Leben ideologisch gemacht wird. Das ist es, was jetzt passiert, zumindest in meinem Land – und was in Amerika passiert, passiert schließlich überall. In den USA hat die Linke eine radikal illiberale Kulturpolitik betrieben, die von Rasse, Geschlecht und Gender besessen ist und versucht, die Gesellschaft nach ihren radikalen Überzeugungen umzugestalten. Wir nennen es ‚wokeness‘ – ein Wort, das das Gefühl widerspiegelt, dass diese Menschen aufgeklärt sind, während der Rest von uns in der Dunkelheit der Bigotterie schläft.

Die Wokisten sind völlig intolerant gegenüber jeglicher Opposition. Sie glauben nicht nur, dass diejenigen, die anderer Meinung sind, im Unrecht sind; sie glauben, dass sie böse sind und vernichtet werden müssen. Sie zerstören die Arbeitsplätze von Menschen, ihre Unternehmen und ihren Ruf, alles im Namen dessen, was sie „soziale Gerechtigkeit“ nennen. Wenn Sie die Reden von Robespierre lesen, werden Sie den Geist dieser Tugendkrieger verstehen. Sie haben noch nicht die US-Regierung übernommen, aber sie haben alle wichtigen Institutionen der amerikanischen Zivilgesellschaft übernommen: die akademische Welt, die Medien, die Wirtschaft, den Sport, die Unterhaltung, das Recht, die Medizin, viele Kirchen – sogar die CIA und das US-Militär. Sie schaffen es, Amerika wieder in ein totalitäres, waches Land zu verwandeln, ohne die Regierung zu wechseln. Dies ist einer der Gründe, warum ich diesen neuen Totalitarismus „weich“ nenne. Es gibt keine Geheimpolizei, keine Gulags, keine Diktatoren – aber das Land wird mit sanfter Macht zu einem totalitären Staat umgebaut.

Ein weiterer Grund, warum ich es „weich“ nenne: All dieser Wahnsinn wird mit dem Mitgefühl für die Opfer gerechtfertigt. Diese Totalitaristen behaupten, sie müssten das Leben und die Freiheiten der Menschen zerstören, um LGBT- und rassische Minderheiten vor weißen Vorherrschern, Heterosexuellen und Christen zu schützen.

Breizh-info.com: Wie werden die Christen, die christliche Identität, von diesem neuen Totalitarismus ins Visier genommen?

Rod Dreher: Zunächst einmal muss man verstehen, dass die Woks stark antiklerikal eingestellt sind, obwohl sie viele Kirchen in den USA übernommen haben. Sie teilen die gemeinsame Auffassung der heutigen Linken, dass Religion eine reaktionäre Kraft ist, die die Menschheit fesselt. Sie ignorieren die Tatsache, dass die Bürgerrechtsbewegung der 1960er Jahre von schwarzen protestantischen Pastoren angeführt wurde, weil diese Tatsache ihrem Narrativ widerspricht.

Aber es gibt hier noch etwas Spezifischeres. Sie verachten die traditionellen Christen, weil wir nicht mit ihnen übereinstimmen, dass LGBT-Menschen etwas Gutes sind, etwas, das man fördern sollte. Ich kann gar nicht genug betonen, wie sehr Schwulenrechte und Gender-Ideologie den Wokismus definieren. Schauen Sie sich an, was diesen Sommer in Europa passiert ist. Die ungarische Regierung hat ein Gesetz verabschiedet, das besagt, dass LGBT-Propaganda nicht auf Kinder abzielen darf, und das die staatliche Kontrolle über die Sexualerziehung in Schulen durchsetzt, um dies zu verhindern. Ich persönlich unterstütze dieses Gesetz, aber ich verstehe, warum die Linken es nicht unterstützen.

Was haben die Staats- und Regierungschefs der Europäischen Union getan? Sie wurden wild! Der niederländische Premierminister versprach, Ungarn wegen dieses Gesetzes „in die Knie zu zwingen“. Ursula von der Leyen spricht in der Sprache des Krieges über zukünftige Strafen für Ungarn. Und das nur, weil Ungarn seine Kinder schützen und in einem sehr weichen Gesetz eine christliche Sichtweise von Sex und Homosexualität zum Ausdruck bringen will.

Schauen Sie sich an, was sie in dieser Hinsicht mit Ungarn machen werden. Daran können Sie erkennen, was auf alle traditionellen Christen zukommt.

Breizh-info.com: Können Sie uns etwas über die „Woke tyranny“ in den Vereinigten Staaten erzählen? Wie erklären Sie sich die Tatsache, dass es jetzt auch in Frankreich und im Vereinigten Königreich ankommt?

Rod Dreher: Im Zeitalter des Internets ist das Lokale global. Das alles verbreitet sich über die sozialen Medien. Kürzlich sprach ich in Slowenien mit einem katholischen Mann, der von dem, was mit seiner Tochter geschieht, gequält wird. Er erzählte mir, dass sie 12 Jahre alt war und Kontakt zu Jugendlichen in den Vereinigten Staaten aufgenommen hatte. Sie sagten ihr, sie müsse sich jetzt für ihre sexuelle Identität entscheiden, bevor die Biologie sie ihr vorschreibt. Man sagte ihr, dass sie eine von 26 verschiedenen Identitäten sein müsse. Der Vater erzählte mir, dass seine Tochter nur noch daran denkt und von der Angst gequält wird, eine falsche Entscheidung zu treffen. Ich bin mir sicher, dass so etwas in ganz Europa, ja sogar in der ganzen Welt passiert, dank der sozialen Netzwerke.

Sie wird auch von den Medien getragen, die beschlossen haben, dass der Wokismus die eigentliche Definition dessen ist, was es heute bedeutet, links zu sein. In Budapest ordnete der linke Bürgermeister eines Stadtviertels im vergangenen Frühjahr den Bau einer Statue zu Ehren von Black Lives Matter an. Ein Journalist fragte den Bürgermeister, was Black Lives Matter mit Ungarn zu tun habe? Sie erwiderte, dass wir alle gegen Rassismus sein müssen. Verstehen Sie, was hier geschieht? Diese spezifisch amerikanischen Themen werden von der Linken globalisiert. Und seien Sie sich darüber im Klaren: Sie werden gezwungen sein, sich zu kümmern.

Schließlich – und das ist wichtig – ist der Wokismus zur Ideologie der globalistischen Eliten geworden. In meinem Buch erkläre ich, dass Revolutionen in der Regel nicht von unten nach oben erfolgen. Sie entstehen, wenn die Eliten einer Gesellschaft revolutionäre Ideen annehmen und sie in ihren eigenen Netzwerken verbreiten. So war es auch beim Wokismus. Sie hat sich unter den angloamerikanischen Eliten schnell verbreitet, weil wir eine gemeinsame Sprache haben. Ich hoffe inständig, dass Frankreich diesen Kulturimperialismus bekämpfen kann, aber das hängt alles von den französischen Eliten ab. Die Geschichten, die ich von Schulen wie Sciences Po höre, sind sehr entmutigend.

Breizh-info.com: Wie können und sollten wir diese neue Ideologie bekämpfen? Gibt es irgendwelche Reaktionen in den Vereinigten Staaten?

Rod Dreher: Nun, wir müssen alles tun, um die politische Macht und die Macht des Staates zu nutzen, um dagegen anzukämpfen, aber die Wahrheit ist, dass wir uns nicht aus dieser Krise herauswählen werden. Es handelt sich um eine Kulturrevolution, die sich in einer liberalen demokratischen Ordnung vollzieht. Wir müssen den Mut finden, öffentlich Widerstand zu leisten, was bedeutet, dass wir bereit sind, für unsere Überzeugungen zu leiden. Wir dürfen nicht kapitulieren, nur um Probleme zu vermeiden.

Die traurige Lehre aus der Geschichte des kommunistischen Totalitarismus ist, dass sich die meisten Menschen anpassen, um Probleme zu vermeiden. Wir können uns ihnen nicht anschließen. Wir müssen anfangen, kleine Gruppen zu bilden, um uns im Widerstand zu schulen und Netzwerke aufzubauen, um den Glauben am Leben zu erhalten, wenn die Verfolgung beginnt. Wir müssen verstehen, dass nicht alle Christen unsere Verbündeten und nicht alle Nichtgläubigen unsere Feinde sein werden. In meinem Buch zitiere ich einen christlichen Dissidenten aus der Zeit des Kommunismus, der sagt, dass es selten Menschen gibt, die mutig genug sind, sich dem Totalitarismus zu widersetzen. Wenn Sie sie finden, müssen Sie sie zu Verbündeten machen, auch wenn sie Ihre politischen oder religiösen Überzeugungen nicht teilen. Dies ist ein wichtiger Grundsatz, den wir verstehen müssen.

Ich habe dieses Buch Pater Tomislav Kolakovic gewidmet, einem katholischen Priester, der sich 1943 in Kroatien gegen die Nazis engagierte, aber fliehen konnte, als er hörte, dass die Deutschen kamen, um ihn zu verhaften. Er floh in die Slowakei und lehrte an der Katholischen Universität in Bratislava. Er sagte seinen Schülern, dass die Deutschen den Krieg verlieren würden – das war die gute Nachricht. Die schlechte Nachricht war, dass die Sowjets ihr Land nach dem Krieg regieren würden, und das erste, was sie tun würden, war, die Kirche zu verfolgen. Pater Kolakovic sagte den Schülern, dass sie sich auf das Leben im Untergrund, im Widerstand, vorbereiten müssten.

Er richtete ein Netz kleiner Gruppen ein, die sich hauptsächlich aus Studenten zusammensetzten und sich trafen, um zu beten und darüber zu sprechen, was in ihrer Gesellschaft geschah. Sie besprachen, was zu tun war, und erstellten dann einen konkreten Aktionsplan. Innerhalb von zwei Jahren breitete sich ein Netz dieser Kolakovic-Gruppen in der gesamten Slowakei aus. Die slowakischen katholischen Bischöfe kritisierten ihn, weil er die Menschen grundlos beunruhige, aber Pater Kolakovic hörte nicht auf sie. Er verstand die kommunistische Mentalität und wusste, was passieren würde.

1948 kam es zu einem kommunistischen Putsch, und alles, was der Priester vorausgesagt hatte, trat ein. Das Kolakovic-Netzwerk wurde zur Struktur der Untergrundkirche, die den Glauben in den 40 Jahren der Verfolgung am Leben hielt. Ich will damit sagen, dass wir westlichen Christen heute mehr als alles andere damit beginnen müssen, diese kleinen Gruppen und Netzwerke zu bilden, solange wir noch die Freiheit haben, dies zu tun. Wir leben in einer Kolakovic-Zeit.

In den Vereinigten Staaten gibt es nur sehr wenige Aktivitäten. Es gibt einen jungen Aktivisten namens Chris Rufo, der eine großartige Arbeit im Kampf gegen die so genannte Kritische Rassentheorie leistet, die Ideologie hinter dem Rassismus, die so viele amerikanische Institutionen übernommen hat. Aber die meiste Zeit wehren sich die Amerikaner nicht. Sie scheinen nicht zu begreifen, wie radikal das ist, oder sie denken, dass sie nur die Republikaner wählen müssen, und alles wird wieder normal. Dies ist eine gefährliche Illusion.

Breizh-info.com: Sie bezeichnen sich selbst als christlichen Dissidenten. Was soll das bedeuten?

Rod Dreher: Es bedeutet, dass ich ein Christ bin, der sich gegen die vorherrschende Ideologie unserer nachchristlichen Gesellschaft stellt. Viele Christen tun dies natürlich, aber ich denke, es ist wichtig, dass wir anfangen, das Etikett „Dissident“ für uns in Anspruch zu nehmen, um auf den totalitären Charakter des Regimes hinzuweisen. Denken Sie an Solschenizyn, Havel, die Mutter des amerikanischen Arztes, der mich 2015 zum ersten Mal anrief. Wenn wir uns mit ihnen identifizieren, können wir besser verstehen, was hier und jetzt wirklich passiert.

Breizh-info.com: Haben Sie eine Botschaft an die Menschen in Europa, die Ihre Bücher lesen?

Rod Dreher: Sie sind das Herzstück der westlichen Zivilisation. Wir sind dabei, diese Zivilisation sehr schnell zu verlieren. Sie stehen in diesem Krieg an vorderster Front. Es hängt so viel von Ihrer Vision und Ihrem Mut ab. Bitte, kämpft! Geben Sie nicht auf! Gleichzeitig sollte man aber den politischen Kampf nicht mit dem religiösen Kampf verwechseln. Für das Christentum ist es wichtiger, diese kommende Finsternis zu überleben. In „Die benediktinische Wette“ und „Widerstand gegen die Lüge“ geht es mir um das Überleben des Glaubens, nicht um das Überleben der liberalen Demokratie. Wir befinden uns bereits mitten in einem neuen dunklen Zeitalter. Es gibt keinen Ausweg. Der heilige Benedikt bietet uns einen Weg an – aber wir müssen bereit sein, zu leiden. Das ist eine harte Wahrheit.

Ich bin kein Optimist, aber ich habe Hoffnung. Worin besteht der Unterschied? Der Optimist glaubt, dass sich alles zum Besten wenden wird. Aber das ist einfach nicht wahr. Wenn das wahr wäre, gäbe es keine Märtyrer. Ein hoffnungsvoller Christ hingegen wünscht sich, dass sich alles zum Guten wendet, aber er weiß, dass das Leben tragisch ist. Aber er weiß auch, dass, wenn wir unser Leiden mit Jesus Christus vereinen, Gott es nutzen kann, um uns zu läutern und die Welt zu erlösen. Christus ist unser Vorbild. Die Märtyrer sind unser Vorbild. Auch dies ist eine schwer zu akzeptierende Wahrheit, aber es ist besser, die harte Wahrheit zu akzeptieren, als mit einer bequemen Lüge zu leben.

Dieser Beitrag erschien zuerst bei BREIZH-INFO, unserem Partner in der EUROPÄISCHEN MEDIENKOOPERATION


SPÖ wieder Steigbügelhalter: 3G-Diktatur am Arbeitsplatz ist jetzt fix

SPÖ wieder Steigbügelhalter: 3G-Diktatur am Arbeitsplatz ist jetzt fix

Nach einigem Hin und Her ist seit heute klar: Eine 3G-Nachweispflicht am Arbeitsplatz kommt zeitnah. Das heißt: Wer auch immer im Kontakt mit anderen Menschen – Kunden oder Kollegen – arbeitet, darf am Job nur mehr getestet, geimpft oder genesen erscheinen. Dass diese Schikane nun schon jetzt kommt und nicht erst in acht Wochen, liegt an der SPÖ. Diese entschied sich gegen eine Blockade im Bundesrat. So machte sie den Weg frei für eine türkis-grün-rote Verschärfung auf dem Rücken der Arbeitnehmer.

  • Während andere Länder über Lockerungen beraten, schärft Türkis-Grün nach
  • Kickl befürchtet weiter steigenden Impfdruck auf Arbeitnehmer
  • Fordert stattdessen einen „Tag der Freiheit“ am Nationalfeiertag
  • Belakowitsch warnt vor kostenpflichten Arbeits-Tests im Frühjahr
  • SPÖ voll des Lobes für die Einführung von 3G im Job, keine Bundesrat-Blockade
  • Gratis-Betriebstests bleiben: Genossen gefallen sich mit Mini-Erfolg

Kickl gegen Schikanen, fordert „Tag der Freiheit“

Als „leicht durchschaubar und einfach nur schäbig“ bezeichnete indes FPÖ-Chef Herbert Kickl den Plan. Die Maßnahme sei „völlig evidenzbefreit“ und diene lediglich dazu den indirekten Impfdruck zu erhöhen, so der blaue Bundesparteiobmann in der gemeinsamen Aussendung mit FPÖ-Sozialsprecherin Dagmar Belakowitsch. Beim deutschen Nachbarn schiele man schon in Richtung Normalität. Die heimische Regierung hingegen ziehe „die Daumenschrauben noch einmal kräftig an – ohne jede Notwendigkeit.“ Dem Vernehmen nach arbeite Türkis-Grün dabei obendrein sogar „an einer Art 3G Plus“. Das hieße: FFP2-Maskenpflicht für Ungeimpfte im Job.

Werbung


„Das Ziel ist klar: Nicht geimpfte Menschen sind böse und müssen deshalb besonders schikaniert werden, damit sie klein beigeben und sich impfen lassen, um nicht weiter gebrandmarkt zu sein,“ kritisiert Kickl. Seine Partei ist hingegen der Ansicht, man sollte den Nationalfeiertag am 26. Oktober zum „Tag der Freiheit machen“. Die Österreicher müssten „von Bevormundung, Schikanen und dem Abbau der Grund- und Freiheitsrechte erlöst werden“. Belakowitsch warnte zudem vor kostenpflichtigen Tests ab April: „Was passiert danach? Müssen Arbeitnehmer dann ihre Tests selber bezahlen, um arbeiten gehen zu dürfen? Das kann es ja wohl nicht sein!“

SPÖ als Umfaller-Partei: Freude über Mini-Erfolg

Aus dem Häuschen waren hingegen die Sozialdemokraten. Stammte doch die Ur-Idee für die 3G-Pflicht am Arbeitsplatz einst von ihrer Parteichefin Pamela Rendi-Wagner. Vize-Klubchef Jörg Leichtfried bekräftigte erneut, dass seine Partei für die 3G-Regel auch im Job sei. Gleichzeitig sieht sich die SPÖ als Sieger, weil die Finanzierung betrieblicher Gratis-Tests verlängert wurde. Er sprach voller Freude von einem „wichtigen Erfolg für die Arbeitnehmer*innen“, der „voll im Sinne der Pandemie-Bekämpfung“ sei. Ähnlich der Tenor von Korinna Schumann, der SPÖ-Fraktionsführerin im Bundesrat.

Eine Blockade in der Länderkammer ist somit vom Tisch. Diese wäre derzeit – und wohl letztmalig möglich gewesen. Denn bis der neue Landtag in Oberösterreich im November erstmals zusammentritt, hat die Opposition dort noch eine hauchdünne Ein-Sitz-Mehrheit. Damit zeigte sich erneut: Die SPÖ gibt sich mit Kleinsterfolgen zufrieden – und fällt letztendlich doch um. Dies begann im Jänner beim „Reintesten“ für den Friseur. Mittlerweile ist man bei der Testpflicht fürs Arbeiten dabei. Welcher Corona-Schweinerei verhelfen die Genossen als Nächstes zum Durchbruch?

Das könnte Sie auch interessieren: 

Weiterlesen: SPÖ wieder Steigbügelhalter: 3G-Diktatur am Arbeitsplatz ist jetzt fix

Umfrage: 51 Prozent der Wähler würden für Viktor Orbán stimmen

Eine aktuelle Umfrage des ungarischen Meinungsforschungsinstituts Századvég zeigt, dass Péter Márki-Zay in Budapest den stärksten Rückhalt hat, während er bei den Wählern auf dem Lande keinen Anklang findet.

Nach Abschluss der linken Vorwahlen führte Századvég eine Umfrage durch, ob die ungarischen Wähler lieber Péter Márki-Zay, den Gewinner der Vorwahlen, oder den Amtsinhaber Viktor Orbán ab 2022 als Premierminister sehen würden.

Die Umfrage ergab, dass 51 Prozent für Orbán stimmen würden, während 41 Prozent Márki-Zay unterstützen würden. Der Anteil der Nichtantworter und Unentschlossenen liegt bei 8 Prozent.

Die auf der Website von Századvég veröffentlichten Daten zeigen, dass der linke Kandidat für das Amt des Ministerpräsidenten zwar in Budapest beliebt ist, aber – wie Gergely Karácsony – bei den Wählern auf dem Land weniger oder gar nicht erfolgreich ist.

54 Prozent der Budapester möchten Márki-Zay als Regierungschef sehen, im Vergleich zu 42 Prozent der Bewohner der Komitatszentren und 37–37 Prozent der Bewohner der Städte und Dörfer.

Im Gegensatz dazu würden 38 Prozent der in der Hauptstadt lebenden Menschen die Wiederwahl Viktor Orbáns unterstützen, und 52 Prozent der in Komitaten lebenden Menschen und 54 bzw. 56 Prozent der in Städten und Dörfern lebenden Menschen würden seine Wiederwahl als Ministerpräsident im Jahr 2022 befürworten.

Quelle: Magyar Nemzet


Nur Intrige? Reichelt-Rauswurf bei Bild offenbar wegen Artikel in New York Times

Nur Intrige? Reichelt-Rauswurf bei Bild offenbar wegen Artikel in New York Times

Julian Reichelt, der sich immer wieder kritisch zu den Corona-Maßnahmen äußerte, wurde als „Bild“-Chef vom Axel Springer-Verlag gefeuert. Auslöser dafür könnte ein ausführlicher Artikel in der New York Times (NYT) sein, in dem Reichelt und auch Springer-Chef Mathias Döpfner allerlei ‚sexuell umtriebige‘ Aktionen vorgeworfen werden. Allerdings untermauert der bekannte Times-Journalist, Ben Smith, seine Anschuldigung kaum mit konkreten Fakten. Eine Eigenheit, die ihm in seinem Schaffen grundsätzlich vorgeworfen wird. Die Motivation hinter dem Artikel in der NYT dürften die Expansions-Bestrebungen des Springer-Verlages in den USA sein.

  • Rauswurf von Bild-Chef Reichelt – erste Anschuldigungen bereits im Frühjahr
  • Artikel des zweifelhaften NYT-Journalisten, Ben Smith, als Ausgangspunkt
  • Ben Smith hat schon vorher ungeprüft Unwahrheiten verbreitet, wie z.B. das Steele Dossier gegen Donald Trump
  • NYT-Artikel versucht verkommenes Sittenbild bei der Bild zu zeichnen
  • Grund dafür sind Expansions-Vorhaben des Springer-Verlages in den USA

Von Christoph Uhlmann

Werbung


„Julian Reichelt hat ‚Bild‘ journalistisch hervorragend entwickelt und mit ‚Bild Live‘ die Marke zukunftsfähig gemacht. Wir hätten den mit der Redaktion und dem Verlag eingeschlagenen Weg der kulturellen Erneuerung bei ‚Bild‘ gemeinsam mit Julian Reichelt gerne fortgesetzt. Dies ist nun nicht mehr möglich“, meinte der Chef des Springer-Verlages Mathias Döpfner zum Reichelt-Rauswurf.

Anschuldigungen und Freistellung bereits im Frühjahr

Schon im Frühjahr kamen Anschuldigungen gegen Julian Reichelt auf, er habe seine Machtposition gegenüber Frauen missbraucht. Deswegen wurde er für einige Tage freigestellt wurde. Reichelt habe eine Beziehung mit einer 25-jährigen „Bild“-Angestellten geführt. Auch von einer zweiten Frau soll es Anschuldigungen gegen Reichelt geben. „Es gibt weder objektive Anhaltspunkte, die die Aussagen des Beschuldigten widerlegen, noch die Aussagen der Zeugin beweisen“, schrieb die zuständige Staatsanwaltschaft hierzu in einer Erklärung, wie Reuters berichtet. Trotzdem ist Reichelt seinen Posten nun los. Sein Nachfolger wird Johannes Boie von der „Welt am Sonntag“, einem weiteren Springer-Medium. Dieser ist bisher nicht gerade durch Kritik an der Regierung und an den Corona-Maßnahmen aufgefallen.

„Sex, Journalismus und Firmenkasse“?

In der NYT verweist der Journalist Ben Smith auf bisher nicht veröffentlichte Recherchen eines Journalisten-Teams der deutschen Ippen-Mediengruppe, berichtet Reitschuster. Überhaupt ist Smith recht wage in seinen Anschuldigungen gegen Reichelt und Döpfner, die sich für einen Europäer wohl nicht einmal als solche offenbaren. Denn eine Sammlung von Akt-Bildern schockiert wohl in unseren Breiten kaum jemanden. Smith versucht für die Amerikaner aber ein Bild zu zeichnen, von „einer Arbeitsplatzkultur, die Sex, Journalismus und Firmenkasse vermischte“. Hier einige Zitate aus dem Artikel:

  • „Unter seiner (Döpfners) Führung hat Axel Springer aufwendige Weihnachtsfeiern veranstaltet, darunter eine Disco-Nacht im Jahr 2018 mit 10 DJs, 512 Discokugeln und einem gemeinsamen Auftritt der Village People und Vorstandsmitgliedern des Unternehmens.“
  • „Außerdem besitzt er eine der führenden Sammlungen von weiblichen Akt-Bildern in Deutschland.“
  • „Im Jahr 2012 schickte er Mitglieder des überwiegend männlichen Führungsteams ins Silicon Valley, wo sie zusammenwohnten, eine Studie über die neue Medienwirtschaft erstellten und ein albernes Video produzierten, in dem sie sich Kingsize-Betten teilten.“

Recherchen des Ippen-Verlag vom Besitzer zurückgehalten

In den USA ist die Sexualisierung von mächtigen Männern meist die Todschlagkeule Nummer eins. Das ist wohl der vorgeblendeten Prüderie der US-Amerikaner geschuldet. Ben Smith soll nur ein kleiner Auszug der Ippen-Recherchen vorgelegen haben. Diese würden angeblich vom Ippen-Verlag zurückgehalten, um dem Springer-Verlag keinen Schaden zuzufügen. Der Ippen-Verlag, er gibt einige deutsche Regionalzeitungen heraus, hat erst vor Monaten ein Rechercheteam des deutschen „Buzzfeed“-Ablegers übernommen. Bei diesem US-Portal war Ben Smith von 2011 bis 2020 Chefredakteur. Aber das ist wohl nur ein Zufall?

Ben Smith gehörte auch zu jenen „Journalisten“ die das nachweislich frei erfundene „Steele Dossier“ veröffentlichten. Mit diesem wurde versucht, Donald Trump eine Verschwörung mit den Russen anzudichten. Selbst die NYT und NBC News hatten dies wegen fehlender Beweise damals abgelehnt.

Springer kauft US-Medien: US-Mainstream deswegen in Panik?

Der wahre Grund für die – reichlich dünnen – Vorwürfe gegen Reichelt und auch Döpfner dürfte allerdings darin liegen, dass Döpfner in einer E-Mail meinte, dass der Springer-Verlag „der führende digitale Verlag in der demokratischen Welt“ werden solle. Das Verlagshaus kauft sich seit einiger Zeit in die US-Medienlandschaft ein. So wurde beispielsweise im August bekanntgegeben, dass man die einflussreiche Washingtoner Zeitung „Politico“ gekauft habe. Außerdem besitzt man Anteile des „Business Insider“ und von „Ozy Media“. Auch darüber hatte Ben Smith Artikel verfasst.

Kann es denn sein, dass Reichelt hier nur als Aufhänger dient, um den gesamten Springer-Verlag schon im Vorfeld zu diskreditieren? Hat der US-Mainstream womöglich Angst davor, dass der amerikanische Mainstream womöglich eine Art „Bild“ bekommen könnte? Denn das könnte womöglich der Todesstoß für einige der etablierten Medienhäuser sein. Die landläufigen US-Medien sind in der Gunst der Leser in. ständigem Fallen begriffen

Was womöglich der Grund dafür ist, erklärt die ehemalige NYT-Kolumnistin Bari Weiss in einem Brief, der ihr freiwilliges Ausscheiden bei der Times im Vorjahr begleitete: „Geschichten werden so ausgewählt und erzählt, dass sie das engste Publikum befriedigen, anstatt einer neugierigen Öffentlichkeit zu ermöglichen, über die Welt zu lesen und dann ihre eigenen Schlüsse zu ziehen.“ Und: „Twitter steht nicht im Impressum der New York Times, aber Twitter ist ihr ultimativer Chefredakteur geworden.“

Das könnte Sie auch interessieren:

Weiterlesen: Nur Intrige? Reichelt-Rauswurf bei Bild offenbar wegen Artikel in New York Times

Und hier die ganze Wahrheit: Die Affäre Julian Reichelt

Und hier die ganze Wahrheit: Die Affäre Julian Reichelt

reichelt.jpg

Von PETER BARTELS | Die Nebel der Bombe lichten sich. Langsam werden die Konturen der Drahtzieher sichtbar: Ein tapferer Verleger … Drei schmierige Wurmschwänze … Ein Konzern-Würstchen ohne Socken … Und ein williges Schandblatt namens New York Times … Vorab: Nichts, rein gar nichts ist neu am größten Presse-Skandal seit der „SPIEGEL-Affäre“, die Strauß, den […]

Passend zum Ampel-Linksruck: Medien an die Asyl-Propagandafront!

„Wie im Gefängnis“? Asylbewerber in Erstaufnahmeeinrichtung (Foto:Imago)

Kaum tagen die Ampel-Koalitionäre und entwerfen eifrig ihre Blaupausen zum weiteren gesellschaftlichen Umbau, unter wackerer Beteiligung der Liberalen und Christian Lindners (der vor vier Jahren noch doziert hatte, es sei besser nicht zu regieren als falsch zu regieren), da wittern die Lobbygruppen des Linksstaats Morgenluft – etwa wenn es um die zunehmende, künftig dann proaktiv staatlich geförderte Migration geht. Weil die „Aufnahmebereitschaft“ nicht etwa – was dringend überfällig und erforderlich wäre – auf Null gesetzt wird, um zuerst einmal das zu „verdauen“, was man in den vergangenen Jahren widerspruchslos geschluckt hat (und selbst dies wäre ein hoffnungsloses Unterfangen), sondern im Gegenteil durch „Rot-Grün feat. Gelb“ weiter erhöht wird, passen sich die gutmenschlichen Leitmedien dem neuen Trend präventiv an.

So macht sich heute „Focus“ zum faktischen Anwalt von Migrantenverbänden und Asylanwälten – und berichtet in einer haarsträubenden, theatralischen Story von veritablen Abgründen der Flüchlingsunterbringung auf deutschem Boden: Asylbewerber klagten über „schlechte Zimmer, mieses Essen, üble Behandlung“  und durchweg „menschenunwürdige Zustände in deutschen Heimen„; oft fühlten sie sich „wie im Gefängnis„, drangsaliert von „rassistischen“ Ärzten und Polizisten sowie „gewalttätigen Sicherheitsdiensten„. So empfinden Asylbewerber in Bremen, Hessen, Thüringen, Bayern, Brandenburg und Hamburg, die zwischen Oktober 2020 und Februar 2021 im Rahmen einer Studie des Politikwissenschaftlers Nikolai Huke von der Christian-Albrechts-Universität in Kiel „interviewt“ wurden, ihre Logis in Deutschland – und wer noch bei Trost ist, der fragt sich unweigerlich, wieso sie dann nicht im Elend ihrer Aufbruchsländer geblieben sind?

Angeblich nichts als Rassismus, Gewalt, Erniedrigung

Herausgeberin der Anfang des vergangenen Monats erschienenen Studie ist – welche Überraschung – Pro Asyl. Soviel wissenschaftliche Unabhängigkeit und politische Neutralität der Forschung gab es wohl in Deutschland seit Walter Ulbricht nicht. Fazit der Erhebung, welche angeblich der Untersuchung der „Lebensumstände“ von Asylbewerbern in Deutschland diente: „Nicht einmal Tiere“ würden so gehalten. Wer hätte das gedacht, dass sich Personen, die mit ihnen größtenteils von Schleppern phantasierten Wunschvorstellungen und irrealen Erwartungshaltungen ins gelobte Land kamen, in Erstaufnahmeeinrichtungen unwohl finden! Eine Binse, die allerdings zum beabsichtigten Mind- und Agendasetting passt.

Denn die Veröffentlichung dieser boulevardesk dramatisierenden Arbeit erfolgt natürlich nicht in den Herkunftsstaaten der Migranten, die als Glücksritter zu uns streben (wo sie sich theoretisch ja als nützlich erweisen könnte, falsche Versprechen der Menschenhändler und Fluchthelfer frühzeitig zu entzaubern und den Pull-Faktor zu mindern). Sondern in Deutschland selbst und das mit ganz anderen Hintergedanken: Um den Regierenden Beine zu machen, die viel von „qualifizierten Einwanderern“ und „Fachkräften“ faseln, aber am Ende nur immer mehr des zwar frommen, aber bildungsfernen Prekariats anlocken, das sich hier über erbarmungswürdige Zustände beklagt.

Nie war die Gelegenheit günstiger als jetzt, wo islamophile und migrantophile Narren in der künftigen Regierung die Bundesrepublik endgültig sturmreif schießen wollen, um mehr staatliche Gelder für neue Unterkünfte, bessere Wohnungen und am besten gleich Neubauten zugunsten der künftigen Austauschbevölkerung moralisch herbeizuerpressen. Insofern ist das Timing der „Focus“-Veröffentlichung, die von seitenlangen plakativen Horrorschilderungen Betroffener (freilich ohne dass dabei die jeweils beschuldigte Gegenseite zu Wort käme) nur so strotz, passend gewählt. Der neue Kampagnenjournalismus hält mit der weiteren politischen Diskursverschiebung Schritt.

Was hält eine Gesellschaft zusammen?

Was hält eine Gesellschaft zusammen?

MarcChagall.jpg

Wir wissen es nicht genau, aber klima-wissenschaftliche Vorgaben sind es sicher nicht.

Edgar L. Gärtner

„Wir brauchen keine 2000 Jahre alten Texte mehr zu lesen, weil wir direkt wissen, was der Planet braucht.“ Diesen Satz legt der Autor Thomas Eisinger in seinem Roman-Erstling „Hinter der Zukunft“ der Klima-Ministerin Milena Grosse-Strümpel in den Mund. Es handelt sich dabei durchaus nicht um eine böswillige Unterstellung. Vielmehr entspricht diese Aussage ziemlich genau dem Geist des Beschlusses des Bundesverfassungsgerichts (BVerfG) vom 24. März 2021. Darin hat das BVerfG der Klage einiger prominenter Einzelpersonen wie des Schauspielers Hannes Jaenicke und der Fridays-for-Future Aktivistin Luisa Neubauer sowie von grünen Lobby-Vereinen wie Germanwatch, Deutsche Umwelthilfe (DUH), des Solarenergie-Fördervereins Deutschland (SFV), Greenpeace und BUND stattgegeben und das noch junge deutsche Klimaschutz-Gesetz von Ende 2019 für verfassungswidrig erklärt. Deshalb musste der Bundestag die ohnehin schon unrealistisch strengen CO2-Reduktionsziele dieses Gesetzes im Juni 2021 noch weiter ins Utopische verschieben.

Ausgehend von der höchst wackeligen Hypothese eines linearen Zusammenhangs zwischen dem Kohlensäuregehalt und der Durchschnittstemperatur der Erdatmosphäre haben sich die Staaten der Erde im Pariser Klima-Abkommen von 2015 formell darauf geeinigt, den Anstieg der Durchschnittstemperatur seit dem Stichjahr 1990 durch eine Drosselung der anthropogenen CO2-Emissionen auf 1,5 Grad Celsius zu begrenzen. Der deutsche Rat von Sachverständigen für Umweltfragen (SRU) geht davon aus, dass dem 1,5-Grad-Ziel ein Gesamtbudget von 800 Gigatonnen CO2 entspricht. Entsprechend seiner Einwohnerzahl dürfe Deutschland davon nur noch 6,7 Gigatonnen nutzen. Zu recht fragen Fritz Vahrenholt und Sebastian Lüning in ihrem unter dem Titel „Unanfechtbar?“ veröffentlichten Faktencheck zum BVerfG-Urteil, warum das globale CO2-Budget (vorausgesetzt, dieses erwiese sich als sinnvoll) nicht stattdessen auf Deutschlands Anteil am Welt-Bruttosozialprodukt heruntergebrochen wurde. Dann stünden Deutschland immerhin 32 Gigatonnen CO2 zu. Am 7. Oktober 2021 stellte die Deutsche Energie-Agentur (dena) die von ihr in Auftrag gegebene Studie „Aufbruch Klimaneutralität“ vor. Daraus wird ersichtlich, wie utopisch die sektorbezogenen CO2-Reduktionsziele des neuen Klimaschutzgesetzes sind. Nach Berechnungen der bundeseigenen Kreditanstalt für Wiederaufbau (KfW) wird die Umsetzung dieses Gesetzes bis 2045 nicht weniger als fünf Billionen Euro verschlingen.

Es ist aber durchaus nicht allein die Höhe der Kosten, die das verschärfte Klima-Gesetz utopisch macht. Es sind auch nicht allein die inneren Widersprüche und Inkohärenzen grüner Wirtschaftsumbau-Programme, die uns in eine Sackgasse führen. Vielmehr ist es der Versuch, die Klima-Wissenschaft und die daraus abgeleitete Klima-Politik, was immer auch darunter zu verstehen sein mag, zur Klammer für auseinanderbrechende, weil von ihren religiösen bzw. kulturellen Wurzeln abgeschnittene Gesellschaften zu machen. Deutschland mit seinem Klimaschutzgesetz und die EU mit ihrem Wirtschaftslenkungsprogramm namens „Green Deal“ knüpfen damit an der Tradition des „wissenschaftlichen Sozialismus“ bzw. der pseudowissenschaftlichen Rassenlehre an. (Svante Arrhenius, der Erfinder des „Treibhauseffekts“, saß übrigens im Vorstand der schwedischen Gesellschaft für Rassenhygiene.) Selbst wenn sich die CO2-Globaltemperatur-Hypothese verifizieren ließe, sollte sie m.E. nicht zur Vorgabe für die Politik werden, weil sich zeigen lässt, dass ihre praktische Umsetzung statt zur Einigung zu einer Vertiefung der gesellschaftlichen Spaltung führen muss.

Der gesellschaftliche Zusammenhang kann nicht bewusst konstruiert werden, wie die Sozialisten aller politischen Parteien glauben. Vielmehr bedarf es dafür einer überschaubaren Zahl mehr oder weniger abstrakter Regeln und Gebote, denen sich die große Mehrzahl der Individuen ohne langes Nachdenken unterwirft. Nach dem liberalen Ökonomen Friedrich August von Hayek, 1974 mit dem Wirtschaftsnobelpreis gekrönt, handelt es sich dabei um „Regeln, die uns zwar nicht sagen, was in dieser Welt geschieht, aber sagen, dass uns wahrscheinlich nichts geschehen wird, wenn wir sie befolgen.“ (zit. nach Gerd Habermann, Hrsg.: Philosophie der Freiheit. Ein Hayek-Brevier. Thun 1999)

Der Archetypus solcher Regeln ist der Dekalog, mit dessen Verkündigung in der „Achsenzeit“ (Karl Jaspers) m.E. die Entwicklung zum Jetzt-Menschen begann. Es ist ohne weiteres einsehbar, dass man auf Grundlage der 10 Gebote der Bibel auch heute noch einen nachhaltigen gesellschaftlichen Zusammenhalt auf marktwirtschaftlicher Grundlage erreichen könnte. Denn die Gebote Nr. 7 und 10 („Du sollst nicht stehlen!“ und „Du sollst nicht begehren Deines Nächsten Hab und Gut“) können nur durch die Anerkennung des Privateigentums und durch freiwilligen Tausch zu gegenseitigem Vorteil respektiert werden. Diese einfachen, von jedem leicht nachvollziehbaren Regeln erlauben den Aufbau nachhaltiger gesellschaftlicher Beziehungen „von unten“ und sind höchstwahrscheinlich tragfähiger als „von oben“ erlassene Vorgaben wie das Ziel der „Klimaneutralität“ bis zum Jahre 2050. Aktuell blieb der Dekalog allerdings nur deshalb, weil ihm jeglicher Bezug auf die außermenschliche Natur fehlt – und auch fehlen muss. Das möchte ich gegenüber all jenen betonen, die den Dekalog durch Gebote wie „Schöpfung bewahren!“ ergänzen wollen. Dahinter steht m.E. blasphemischer Hochmut, denn allein der Schöpfer selbst könnte die Schöpfung bewahren.

Um den 10 Geboten zur Geltung zu verhelfen, haben sich Priester über Jahrtausende der Angst vor dem Chaos bzw. der Hölle bedient. Das ist heute nicht mehr in Mode, obwohl die Hölle aus der realen Welt keineswegs verschwunden ist. Doch es gibt für die Einhaltung der 10 Gebote auch ein starkes positives Motiv: Der Glaube an Wunder und an die Macht der Vergebung.

Warum sind Anhänger der freien Marktwirtschaft, wie durch empirische Untersuchungen bestätigt wurde, im Schnitt deutlich glücklicher, zufriedener und optimistischer als Anhänger des wohlfahrtsstaatlichen Sozialismus? Die Antwort auf diese Frage ist vermutlich einfacher, als viele denken: Liberale glauben an Wunder. Sie tun, was ihnen und ihren Nächsten sichtbar nützt und vertrauen darauf, dass das freie Spiel von Angebot und Nachfrage, die „unsichtbare Hand“ nach Adam Smith hinter ihrem Rücken zu Frieden und Wohlstand für die ganze Gesellschaft führt.

Es geht bei diesem Wunderglauben nicht unbedingt um Übersinnliches oder Überirdisches, sondern um durchaus Diesseitiges. Es geht weder um optische Täuschungen noch um fromme oder abergläubische Einbildungen, sondern zuallererst um greifbare Vorgänge in Politik und Wirtschaft, für die das deutsche Wirtschaftswunder der Nachkriegszeit als Paradebeispiel dienen kann. Bewusst schreibe ich hier Wirtschaftswunder ohne Anführungszeichen. Denn wie soll man die Tatsache anders benennen, dass schon wenige Tage nach Ludwig Erhards wagemutigen, dem sozialistischen Zeitgeist widersprechenden Beschluss, mitten in der Not des Jahres 1948 gleichzeitig mit der Währungsreform die Rationierung von Gütern des täglichen Bedarfs zu beenden und fast sämtliche Preiskontrollen abzuschaffen, die Geschäfte auf einmal voll Waren aller Art waren und lange Menschenschlangen vor einem knappen Angebot bald der Vergangenheit angehörten?

Bei aller streng evolutionistischen, antiteleologischen Argumentation wies gerade Friedrich August von Hayek wiederholt auf seine Offenheit Wundern gegenüber hin. Denn es war ihm zutiefst bewusst, dass die Ergebnisse des Handelns der Vielen meist viel intelligenter sind als die Motive der einzelnen Handelnden. Hayek sah darin den eigentlichen Grund für die Borniertheit und Stupidität jeglicher Form von Planwirtschaft. Denn deren Ziele spiegeln nur das beschränkte Wissen der jeweiligen Machthaber wider. „Aus einem gelenkten Prozess kann nichts größeres entstehen, als der lenkende Geist voraussehen kann“, stellte Hayek fest. Er ging sogar so weit, die historisch gewachsene Ordnung und den Zusammenhang großer Gemeinwesen als etwas Geheimnisvolles hinzustellen. „In der großen Gesellschaft profitieren die verschiedenen Mitglieder von den Tätigkeiten aller anderen nicht nur trotz, sondern oft sogar aufgrund der Verschiedenheit ihrer jeweiligen Ziele“, fügte er an anderer Stelle hinzu.

Gegenüber dem Mysterium des gesellschaftlichen Zusammenhalts trotz oder gerade wegen des Pluralismus individueller Motive und Ziele könnten Sozialforscher, wenn sie ehrlich sind, nur die Haltung der Demut einnehmen, meinte Hayek: „Die Erkenntnis von den unüberwindlichen Grenzen seines Wissens sollten den Erforscher der Gesellschaft eigentlich Demut lehren. Diese Demut sollte ihn davor bewahren, Mitschuldiger in dem verhängnisvollen menschlichen Streben nach der Herrschaft über die Gesellschaft werden“, forderte der Wirtschaftsnobelpreisträger von 1974. Demgegenüber gehöre es zum Wesen des Aberglaubens, dass die Menschen sich einbilden, genug zu wissen, um Wunder rational erklären und durch bewusste Maßnahmen ersetzen zu können. Hayek war sich also im Klaren, dass Politik und Ökonomie bis zum heutigen Tag weder in der Theorie noch in der Praxis auf Theologie und Philosophie so leicht verzichten können. Und er hat in der Spätphase seines Wirkens selbst Überlegungen über eine Komplementarität von Evolutionismus und christlicher Religion angestellt, was ihn in den Augen der Sozialisten aller Parteien umso verdächtiger machte.

Als weniger suspekt erscheint da vielleicht die politisch eindeutig links verortete große Philosophin Hannah Arendt. Aber gerade bei ihr spielt der Begriff des Wunders eine noch größere Rolle, und zwar gerade in ihrem 1958 zunächst auf Englisch erschienen Meisterwerk „Vita activa“, der originellen politischen Theorie des tätigen Lebens. Auch wenn Arendt über das deutsche Wirtschaftswunder anders dachte als Ludwig Erhard oder Friedrich August von Hayek und „Wunder“ immer mit Anführungszeichen schrieb, teilt sie deren Auffassung über die grundsätzliche Beschränktheit der menschlichen Fähigkeit, mögliche Folgen ihres Handelns abzusehen. In Anlehnung an Friedrich Nietzsche, der den Menschen als Tier, „das versprechen darf“, definierte, sah Hannah Arendt den Hauptunterschied zwischen freien Menschen und ihren unfreien Vorfahren nicht im größeren Wissen, sondern in der Fähigkeit zu versprechen und zu verzeihen. Gute Taten hängen nicht in erster Linie vom Umfang des Wissens und von den öffentlich proklamierten Absichten einer Person ab, sondern von ihrer Liebe und der Treue zu Mitmenschen gegenüber eingegangenen Verpflichtungen.

Alles wirklich Gute geschieht im Verborgenen, lehrte Jesus von Nazareth. Die rechte Hand soll nicht wissen, was die linke tut. Darauf beruft sich Hannah Arendt in „Vita activa“ ausdrücklich und fügt mahnend hinzu: „Güte aber, die, ihrer Verborgenheit überdrüssig, sich anmaßt, eine öffentliche Rolle zu spielen, ist nicht nur nicht mehr eigentlich gut, sie ist ausgesprochen korrupt.“ Das könnte sie heutigen „Gutmenschen“ und „Klima-Rettern“ ins Stammbuch geschrieben haben. Sie selbst hält sich ans Neue Testament: Da die Menschen die ferneren Folgen ihres Handelns nur in sehr geringem Maße im Voraus abschätzen können, machen sie unweigerlich Fehler, fügen anderen Menschen und ihrer Umwelt Schaden zu und laden dadurch Schuld auf sich.

Nur durch ihre Fähigkeit, eingegangene Versprechen allen Widrigkeiten zum Trotz einzuhalten und Schuld zu vergeben, kann der soziale Zusammenhalt gewahrt werden. „Das Heilmittel gegen Unwiderruflichkeit – dagegen, dass man Getanes nicht rückgängig machen kann, obwohl man nicht wusste, und nicht wissen konnte, was man tat – liegt in der menschlichen Fähigkeit zu verzeihen. Und das Heilmittel gegen Unabsehbarkeit – und damit gegen die chaotische Ungewissheit alles Zukünftigen – liegt in dem Vermögen, Versprechen zu geben und zu halten“, sagt Hannah Arendt. In anderen Worten: „Dass es in dieser Welt eine durchaus diesseitige Fähigkeit gibt, ‚Wunder’ zu vollbringen, und dass diese Wunder wirkende Fähigkeit nichts anderes ist als das Handeln, dies hat Jesus von Nazareth (dessen Einsicht in das Wesen des Handelns so unvergleichlich tief und ursprünglich war wie sonst nur noch Sokrates’ Einsichten in die Möglichkeiten des Denkens) nicht nur gewusst, sondern ausgesprochen, wenn er die Kraft zu verzeihen, mit der Machtbefugnis dessen verglich, der Wunder vollbringt, wobei er beides auf die gleiche Stufe stellte und als Möglichkeiten verstand, die dem Menschen als einem diesseitigen Wesen zukommen.“

Nicht weniger geheimnisvoll als das Wunder von Versprechen und Verzeihen war für Hannah Arendt ein anderes Band des sozialen und politischen Zusammenhalts: der Gemeinsinn oder gesunde Menschenverstand. Diesen hielt Arendt für die Grundlage des Politischen schlechthin, weil er erst dafür sorgt, dass die Mitglieder einer Gesellschaft in einer gemeinsamen Wirklichkeit leben. Der Gemeinsinn entsteht, wohlgemerkt, gerade nicht durch die Unterordnung aller unter vorgegebene Ziele. Vielmehr genügt es, dass zwei plus zwei für alle vier ist und bleibt. Wie der französische Literaturnobelpreisträger Albert Camus sah die jüdische Philosophin, dass die zunehmende Bürokratisierung des politischen und gesellschaftlichen Lebens im Wohlfahrtsstaat europäischer Prägung den Menschen nicht nur den Wunderglauben, sondern auch den gesunden Menschenverstand austreibt. Ein immer dichteres Geflecht bewusster, oft wissenschaftlich oder pseudowissenschaftlich begründeter administrativer Regelungen tritt an die Stelle von Wundern und Überraschungen. Die offene Welt wird mehr und mehr zu einem Zuchthaus. Statt angenehmer drohen nun böse Überraschungen wie der Blackout.

Kurz: Wunder gehören ganz einfach zur Realität. Wer nicht daran glaubt, wird am Ende zum Nihilisten. „Der Nihilist glaubt nicht an nichts, sondern nicht an das, was ist“, definierte Albert Camus. Der Gemeinsinn geht gerade am Übermaß „sozial“ begründeter wohlfahrtsstaatlicher Reglementierungen (mit Extrawürsten für alle möglichen lautstarken Interessengruppen) zugrunde. Das zeigt sich m. E. derzeit am deutlichsten am verbreiteten Aberglauben, Staat und Wirtschaft könnten mithilfe von Milliardeninvestitionen in den „Klimaschutz“, durch die Rationierung des Energieeinsatzes über das Europäische Emissionshandelssystem, durch detaillierte Vorschriften für die Heizung und Wärmedämmung von Gebäuden (unter Missachtung von Eigentumsrechten) sowie durch die Gleichschaltung von Forschung und Lehre (alles in guter Absicht, versteht sich) das Wettergeschehen gezielt beeinflussen und den Klimawandel stoppen. Statt wie echte Christen auf die Macht der Vergebung zu vertrauen, tut unsere Obrigkeit im Verbund mit den ihr hörigen Massenmedien alles in ihrer Macht stehende, um ihren Untertanen Angst vor einer „Klimakatastrophe“ zu machen und Schuldgefühle gegenüber dem Planeten einzuimpfen. In der Bibel steht dagegen: „Fürchtet Euch nicht!“

Während Angstmache zur Vertiefung der gesellschaftlichen Spaltung zwischen einer Masse ängstlicher Schafe und einer Minderheit mutiger Selberdenker führen muss, wäre die biblische Botschaft durchaus in der Lage, starke, wankelmütige und schwache Menschen unter einem Dach zu vereinen. Darauf beruhte Jahrhunderte lang der gesunde Menschenverstand bzw. Gemeinsinn in der christlich geprägten Welt. Dieser Gemeinsinn wird heute in besserwisserischer Manier von „Klima-Rettern“ und „Zero-Covid“-Fanatikern in Frage gestellt. „Ein merkliches Abnehmen des gesunden Menschenverstands und ein merkliches Zunehmen von Aberglauben und Leichtgläubigkeit deuten immer darauf hin, dass die Gemeinsamkeit der Welt innerhalb einer bestimmten Menschengruppe abbröckelt, dass der Wirklichkeitssinn gestört ist, mit dem wir uns in der Welt orientieren“, mahnte Hannah Arendt. Diese Warnung der großen Philosophin ist aktueller denn je.